piątek, 4 września 2015

Dzień z życia matki atopiczki. Vol. 1- Poranek

Kto kiedykolwiek zetknął się z Atopowym Zapaleniem Skóry (AZS), wie jak upierdliwa potrafi być ta przypadłość.  Najczęściej atopię rozpoznaje się we wczesnym dzieciństwie. 85% przypadków diagnozuje się w pierwszych 5 latach życia, przy czym choroba może pojawić się również u dorosłych (jak w moim przypadku... niestety).  Moja przygoda z egzemą zaczęła się kilka miesięcy po przeprowadzce do Portugalii. Już po pierwszych kilku dniach po przeprowadzce moja skóra zaczęła reagować na jakość wody dostarczanej do kranów w gospodarstwach domowych- bardzo chlorowana. Po każdej kąpieli skóra była bardzo napięta i prosiła się o porządne balsamowanie. Stopniowo zaczęła pogarszać się jędrność, potem pojawiła się też suchość, a na końcu przyszła wiedźma- atopia.

Moje zmagania i problemy pojawiające się w dobie kryzysu atopowego przedstawię Wam w trzech osobnych aktach...
Dzień z życia Matki Atopiczki, Vol. I - Poranek

7:30 Pobudka! Kolejny piękny, słoneczny dzień u wybrzeży Atlantyku. Ramiona zdrętwiałe, bo całą noc spałaś z dłońmi zwieszonymi poza granicami łóżka, aby nie wytrzeć w pościel kremu położonego przed snem.

7:40 Idziesz siku. Pierwszy raz spoglądasz na swoje obolałe rączki w świetle dziennym. Atopia still there. Ten sam przykry widok już od paru miesięcy. Gaciory opuszczasz i podciągasz opuszkami palców.

7:45 Myjesz zęby, najmniejszy ruch szczoteczką sprawia, że przesuszona skóra dłoni zaczyna pękać i krwawić. Boli, ale nie nakładasz kremu, bo z pęcherzyków na palcach zacznie wypływać osocze i pobrudzisz wszystko, a jeszcze przecież trzeba się w coś do roboty ubrać.

7:55 Przeżywasz pierwsze kuszenie atopiczki. Starasz się być silna, aby nie rozdrapać strupków pomocą szorstkiego ręcznika. Udaje Ci się wygrać z samą sobą... albo nie... obiecujesz sobie, że tylko troszeczkę i delikatnie się posmyrasz, a kończysz bez wierzchniej warstwy naskórka.


8:00 Budzi się Księżna Córka. Jeśli jest w domu Król Mąż wyręcza Cię przy zmianie pieluchy i ubraniu dziecięcia... Sorry, dzisiaj musiał iść wcześniej do pracy, masz pecha. Radzisz sobie sama, nadal bez grubej warstwy kremu na dłoniach.

8:40 W drodze do pracy odstawiasz Córkę do żłobka, cały czas trzymasz kierownicę jak reumatyk, bo skóra jest tak napięta, że jak wyprostujesz palce to pęknie.

9:00 Dojeżdżasz do pracy, witasz się ze swoimi 20-toma współpracownikami uściskiem dłoni. Głupie korpo- reguły. Bywają dni, że po takim maratonie chce Ci się płakać.

9:10 Siadasz przy swoim biurku i wreszcie nakładasz na ręce jeden z bogatej kolekcji kremów nawilżająco-natłuszczających schowanej w szufladzie. Pęcherzyki zaczynają się sączyć. Co jakiś czas przykładasz do dłoni papierową chusteczkę, aby zebrać nadmiar płynu. Po około pół godziny proces ustaje i możesz spokojnie pracować, aż do lunchu.

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz